Yapahuwa, średniowieczna stolica i forteca (1272-1284), znajduje się 6 km od Moho. Zniszczona i zapomniana, ma jedną z najbardziej rozpoznawalnych klatek schodowych.
Yapahuwa była stolicą bardzo krótko, bo tylko 12 lat. Czasy wtedy były burzliwe, a intrygi i zdrady codziennością. Królestwo syngaleskie chyliło się ku upadkowi. Ówczesny król Buvenekabahu I, dostrzegając potencjał obronny Yapahuwy, zdecydował się zbudować tu stolicę. Powstała forteca z podwójną linią murów obronnych, przedzielonych fosą. Wewnątrz obwarowań, u podnóża skały, znajdował się Pałac Królewski i sala zgromadzeń Rady Królewskiej. Do położonej powyżej, Świątyni Świętego Zęba wiodły kamienne schody, zresztą istniejące do dziś. Na ich szczycie, znajdują się właśnie dwa słynne kamienne lwy. Patrzą z góry na pobliską dolinę i wspominają z nostalgią krótki czas świetności Yapahuwy.

Było gorące styczniowe przedpołudnie, kiedy dotarliśmy do Yapahuwy. Pusty parking, a w rogu niewielka kasa biletowa. W drodze do skromnego muzeum towarzyszyło nam tylko ciekawskie stadko małp. Porównywana często z Sigiriją, skalna forteca w Yapahuwie, ustępuje tej pierwszej zarówno rozmachem jak i popularnością. Brak tłumów jest niewątpliwie zaletą.

Mijamy kolejne umocnienia, pokonane przez czas i naturę. Droga prowadzi w kierunku wyrastającej nagle nad wierzchołkami drzew nagiej, samotnej skały.

Stajemy przed kamiennymi schodami. Wydaje się, że prowadzą prosto do wnętrza skały. W górze na specjalnej skalnej platformie mieściła się Świątynia Zęba Buddy. Trzeba było pokonać schody, aby się do niej dostać. No cóż, nie było łatwo zdobyć najświętszą relikwię, ale kto ją posiadał, ten posiadał władzę.
Pierwszy krótki etap to 24 schodki, niby nic trudnego, ale stopnie są tak małe, że stopy trzeba stawiać bokiem. Kolejny etap znacznie dłuższy, ale i bardziej stromy, ustawiony pod kątem 70 stopni. Idziemy wolno, krok za krokiem, każdy swoim sposobem pokonuje kolejnych 65 schodków. Swoją drogą, ciekawe jak pokonywali je żołnierze, kiedy w pełnym rynsztunku atakowali Yapahuwę. Ograniczony kamiennymi poręczami ciąg schodów zwęża się ku górze, stanowiąc kolejną barierę dla napastników. Kolejna platforma, chwila odpoczynku i atakujemy ostatni odcinek. Strzegą go dwa kamienne lwy.


Piękne zakończenie schodów to jednocześnie wejście do istniejącej tu kiedyś świątyni, prawdziwe mistrzostwo sztuki rzeźbiarskiej. Dzisiaj niewiele zostało ze świątyni, najpierw zniszczonej przez indyjskich najeźdźców, później doszczętnie zrujnowanej przez Portugalczyków, a reszty dzieła dokonał czas.

W rok po śmierci króla Buvenekabahu, Yapahuwa została zdobyta i zniszczona, a święta relikwia wywieziona do Indii. Po trwających, prawie cztery lata zabiegach dyplomatycznych, wróciła ponownie na wyspę, ale już nie do Yapahuwy.
Z miejsca, które kiedyś było świątynią, prowadzi na szczyt kamienista ścieżka. Znajdują się tu ruiny stupy, a w pobliżu niewielki naturalny staw. Nieograniczony niczym widok zapiera dech, a przyjemnie wiejący wietrzyk cudownie chłodzi i wynagradza cały trud wspinaczki.




Informacje dodatkowe:
- Lwy z Yapahuwa doczekały się współczesnych replik w Memorial Independence Hall w Kolombo
- Bilet za zwiedzanie całości, łącznie z małym muzeum, kosztuje 4 dolary
- Otwarte codziennie od 7 – 17, wyjątek Poya Day i święta państwowe
- Nocowaliśmy w Anurapaphura, w hotelu Green View Resort, w bardzo dobrej cenie, w komfortowych pokojach z dobrym śniadaniem : www.greenviewresort.lk
Barbara
Za każdym razem odkrywam coś nowego, ciekawego o Sri Lance! Wchodzę często na tą stronę i jestem ciekawa co tym razem, jakie miejsca odwiedzę?Nigdy się nie zawiodłam tym razem Yapahuwa- miejsce jakże magiczne, piękne i z tego co czytam niedoceniane przez turystów.
Z każdym nowym miejscem moje serce coraz bardziej chce poznać ten kraj i ludzi którzy są tak życzliwi odwiedzającym.
Alina Kręcisz
Bardzo dziękuję. To wyjątkowo miłe mieć stałego czytelnika. Yapahuwa to bardzo ciekawe miejsce otoczone wspaniałą przyrodą.